Łączna liczba wyświetleń

środa, 19 stycznia 2022

Dzień jak co dzień w Mrowisku



    Dzień miał się ku zachodowi. W niewielkim miasteczku zwanym mrowiskiem wrzało codziennymi odgłosami. W tym miasteczku mieszkały mrówki, ale nie były to zwykłe robotnice pracujące na rzecz królowej. Nie chodziły jedna za drugą i nie dążyły w tym samym kierunku. Ich myśli nie były skoncentrowane na wykonaniu wspólnego zadania. A jednak czasem zdarzały im się chwile wspólnej walki za sprawę, punktualności i zdyscyplinowania. W takich chwilach ich siła była nie do zatrzymania. Budziła podziw i zazdrość tych co Mrówką nazwać się nie mogli.
W centralnej części miasteczka stał wielki zamek, w którym mieszkali bardziej znamienici mieszkańcy mrowiska i oczywiście królowa.

Po schodach do tego zamku wchodziła właśnie jedna z mrówek wraz z dwójką dzieci. Matka opowiadała swoim latoroślom o samym zamku i wiodła je tam, jak każda matka, gdy dzieci osiągną odpowiedni wiek lat 10-ciu, by wprowadzić je w życie najważniejszej komórki mrowiska – miejsca rządów.

- Mamo, a zobaczymy królową?
- Tak, dziecko, zobaczymy.
- A ma koronę?
- Chyba ma.
- Chyba?
- Nigdy nie widziałam.
- A gdzie Ona jest?
- Królowa? O, tam... za tymi drzwiami...
Dzieciaki skoczyły do drzwi prześcigając się po drodze w walce kto pierwszy dotknie klamki. Cztery łapki jednocześnie uwiesiły się na ogromnej klamce tuż nad ich głowami, klamka się ugięła i drzwi uchyliły. Duża mrówka pomogła je otworzyć na całą szerokość. W tym czasie zdążyła jeszcze wypowiedzieć z pewnym rodzajem dumy w głosie:
- A to jest sala tronowa...
- Mamo, to jest chyba kuchnia? – wyszeptała jedna z małych mróweczek.
Normalnie wykrzyczałaby to, ale rozmiary sali, złote dekoracje na ścianach i sufitach, wiele dostojnych obrazów przodków królewskich i jej wielkość onieśmieliły ją bardzo.
Posadzki były srebrno-złote, a wokół rozbrzmiewała muzyka poważna. Najbardziej jednak zdumiewający był stół na środku sali o niewyobrażalnych rozmiarach, a cała jego powierzchnia obsypana mąką i obłożona pierogami. Tylko jeden fragment stołu był jeszcze niezałożony, a tuż obok niego stała wysoka kobieta w złotej sukni, na którą nałożono śnieżnobiały fartuch.
- To królowa... - wyszeptała mrówka – Widzisz ten tron za stołem?
- Ale dlaczego ona lepi pierogi?
- To na przyszłe GPCh. Musi jakoś zachęcić mrówki do walk w nadgodzinach... Dlatego szykuje dla nich pierogi, bardzo dużo pierogów, by nie opadli z sił. A kiedy kucharze zabierają je do gotowania, ona pisze mowy motywacyjne dla swoich dostojników.
- Ale dlaczego to robi w sali tronowej?
- Bo kuchnia jest za mała i musi przygotowywać posiłki bieżące dla dostojników. Chodźmy dalej...
Mrówka wypchnęła dzieci za drzwi i zamknęła je szybko, nie chcąc przeszkadzać, zresztą na pomoc w lepieniu też nie miała ochoty...

- Teraz pójdziemy do pokoju dowódców. Chcecie?
- Mamo, a tam słychać jak ktoś walczy na miecze. Możemy pójść zobaczyć?
- No dobra, ale tylko na chwilę... - nie zdążyła dokończyć zdania, a mróweczek już przy niej nie było.
Puściła się więc za nimi pędem, bojąc się by gdzieś nie narozrabiały. Dogoniła je w ostatniej chwili tuż przy drzwiach sali do ćwiczeń i walk na miecze.
- Mamo! Kim są Ci Panowie w zbrojach? To dowódcy?
- Nie, to znaczy w tej chwili nie. Postanowili nimi nie być i polegać tylko na własnych mieczach.
- Świetnie walczą. A jak się nazywają?
- Ten w prostym hełmie to Długi, a ten z piórkami to Chciwy Król.
- A dlaczego Długi? To od miecza?
- Nie, od buta... Nie wiem...
- A czemu Chciwy Król? To zachłanny mąż królowej?
- Nie, po prostu tak się nazwał. Królowa nie ma męża w mrowisku.
- I tak są faaajowi!
- Tak, robią wrażenie... - zamyślona mrówka stała chwilę patrząc na ciosy zadawane, jakby każdy z nich walczył z prawdziwym wrogiem, a nie tylko ćwiczył przed walką. Z zamyślenia wyrwała ją druga mróweczka
- A gdzie jest pokój dowódców? Miałaś pokazać... i pić mi się chce.
- Już idziemy do pokoju dowódców, a potem na lemoniadę.
- Taaaak! - krzyknęły małe mrówki i zaczęły podskakiwać wokół swojej mamy.

- Mróweczki chcą powalczyć? - zapytał męski głos tuż nad głową zaskoczonej mrówki. Mróweczki natychmiast ucichły. Dwaj rycerze właśnie zaprzestali walki i zdjęli hełmy, by sprawdzić co to za krzyki oraz podeszli do trójki intruzów przy wejściu.
- Niee, nie. Przepraszam za ten harmider. Już idziemy i nie przeszkadzamy... - mrówka złapała dzieciaki za rączki i szybko oddaliła się w kierunku ostatniej sali, jaką chcieli dziś odwiedzić.
- Jak przyszli żołnierze to możemy ich podszkolić! – usłyszała za plecami jeszcze głośno wypowiedziane zdanie na odchodnym i krótki śmiech obu rycerzy, którzy zaraz wrócili do przerwanych ćwiczeń.
Kiedy zbliżali się już do celu drzwi się otworzyły z hukiem i wypadł z nich rosły mężczyzna w długim płaszczu i kapeluszu, w rękach miał ogromną teczkę, a w ustach fajkę. Podszedł do pobliskiego roweru stojącego na korytarzu i zaczął go nerwowo odpinać.
- Pablo, co się stało? Gdzieś się wybierasz?
Mężczyzna nadal męczył się z rowerem i nic się nie odzywał.
- Pablo?
- Jadę na urlop! - rzucił wsiadając na rower i odjeżdżając w dość w szybkim tempie.
- Będzie zjeżdżał po schodach? Możemy zobaczyć?
- Nie, na pewno się zatrzyma... - złapała ręce mróweczek i kontynuowała ich wcześniejszą trasę.

Kiedy mrówka z maluchami podeszła do drzwi bliżej usłyszeli wrzaski i krzyki. Mrówka szybko się wycofała ciągnąc za sobą dzieci w drugą stronę...
- Wiecie... może pójdziemy już na tę lemoniadę i lody... a słyszałam, że jest tu blisko wesołe miasteczko to i karuzela będzie...
- Oni się kłócili, mamo?
- Nnnieee, oni tylko, tylko... Oni rekonstruowali ostatnie bitwy. 
- Oni się nigdy nie kłócą? - zapytała druga mróweczka.
- Kłócą się, czasem, ale nie za często.
- Mamo, a dlaczego dorośli się kłócą?
- To wynika z ich odmiennych zdań na dany temat.
- Czyli wtedy się nie lubią? A będą ze sobą walczyć jak ci panowie na dużej sali?
- Nie, nie... Zaraz dojdą do porozumienia... Muszą tylko ochłonąć i zacząć siebie nawzajem słuchać, a potem przestać myśleć tylko o sobie...
- To musi być ogromnie trudne, mamo?
- Tak, to jest bardzo trudne. Niektórzy nie potrafią się tego nauczyć przez całe życie... Kierunek - lody! 

Autor: UziKat




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

My tu ZaChrzan mamy! - Kącik poetycki Ant

Poetycka Uwodzicielka :   Hej Mroweczki ukochane Wprowadzamy małą zmianę Będą nicki opisane I dla śmiechu i postrachu Niech wszyscy wiedzą ż...