Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 22 listopada 2021

Nie ma jak dobry mem

 


 
--















 





Podsumowanie GPCh + Motywka - cz.1

    Za nami bardzo ciężka tura Gildyjnych Pól Chwały, które wcale nam chwały nie przyniosły, bo jak można nazwać chwalebnymi walkę i zwycięstwo z gildiami Zombie? Bardziej porównałbym tę turę do meczu reprezentacji Polski z Andorą, w której przejęcie jednego sektora przez przeciwne gildie, było dla nich sukcesem i wewnętrznym świętem, niczym zdobycie bramki przez Andorę. 
Lecz zważywszy na konieczność podsumowania ostatnich dwóch tygodni, spróbujmy przeżyć to jeszcze raz. :) 
Czwartek, dzień 11 listopada, polskie święto narodowe, ale nie tylko. Dzień ten to również święto w naszym mrowisku, ponieważ niczym pobożne ludki w niedzielę, każda z mrówek czuje wewnętrzną potrzebę wstawienia się o 8:00 do gry i pomocy sobie nawzajem podczas rozpoczynającej się nowej tury GPCh. I nawet podniosła atmosfera tego dnia, czy wyłączony budzik rano nie zakłócił tej tradycji. Mrówki licznie dopisały podczas otwarcia i pokazały swoją moc. Do godziny 8:30 trzydzieści pięć mrówek miało zrobione walki lub negocjacje, co daje nam 44 procentową frekwencję podczas otwarcia. Nie był to rekord mrowiska, lecz było blisko. Startując z sektora wyjściowego, sektor po sektorze zmieniał swój kolor na odcień szarości. Po kilkudziesięciu minutach cała mapa była już szara, poza sektorami wyjściowymi przeciwników i tutaj skończyły się wszystkie emocje, jakie towarzyszyły nam przez kolejne 10 dni. Niestety. Przez kolejnych dziesięć godzin ani jeden sektor mapy nie zmienił swojego koloru. Żadna z przeciwnych gildii nie przejęła ani jednego sektora. Wówczas po raz pierwszy w historii mrowiska, wysłana została oficjalna petycja/prośba, do przeciwników, aby ruszyli swoje tyłki i zaczęli zajmować mapę. Treść jej brzmiała: 
"Drodzy przeciwnicy, a może inaczej - drodzy S****** (nazwa ukryta). Wasza gildia liczy 40 członków, wielu z nich to zacni i znani wojownicy, którzy na swoim koncie mają nie jedną stoczoną bitwę, o różnych porach dnia i nocy. Co się z wami dzieje, że od samego rana, nie możecie przejąć więcej niż 1 sektor na mapie PCh? Brakuje wam oporu? – Nierealne! Podejrzewam, że przyczyną jest jakieś straszne zaparcie lub podniosła atmosfera dnia dzisiejszego, ale miejcie honor, proszę. Spójrzcie na siebie nawzajem! Na kolegów z gildii, na swoich „uczniów” i zastanówcie się – jaki wy im dajecie przykład? Czego wy ich tak naprawdę uczycie? Plażowania? Bojaźni przed większymi? No raczej wątpię! Nie taka gildia jak wasza, nie z takimi wojownikami na czele! Więc w czym problem? Macie otwartą całą mapę. Macie wszędzie postawione obozy, droga na wulkan jest „usłana różami”, a wy stoicie niczym przestraszone dzieci, gdzieś za ogromnym płotem i boicie się zrobić krok do przodu, bo mama nakrzyczy? Czy po to powstała wasza gildia, aby się bać? Czy może trafiliście do diamentowej ligi przez przypadek i Mrówki, które rano wylały się na mapie, tak bardzo was sparaliżowały? Zastanówcie się sami, weźcie w kupę i przejmijcie wulkan! Chyba nie trzeba wam przypominać ile PR można zgarnąć na mapie PCh, oraz jak bardzo wasi członkowie dzięki tym PR-om się rozwiną lub ile zyskacie jako druga gildia podczas całej tury. Przed nami 10 dni walk, 10 dni rzeki płynącej PR-ami! Wystarczy się tylko schylić i je podnieść. My wam tego na 100% nie utrudnimy. Więc do dzieła! Pokażcie, że macie honor, a nie jesteście gildią tylko z nazwy!"
Ku wielkiemu zaskoczeniu przeciwnik ruszył do ataku. W mrowisku znów zapanowała podniosła atmosfera - jest szansa, że za 4 godziny będzie jakiś sektor, który można będzie odbić. Lecz przeciwnicy nie skończyli na jednym sektorze. Idąc za ciosem, przejęli kolejny, a po upływie 2 godzin, w ich posiadaniu były już 3 sektory. Chwilę później do walki ruszyła druga gildia. "Hura!", "Walczą!", "Oni jednak żyją" i wiele innych okrzyków radości można było przeczytać na gildyjnym forum. Dzień ten mimo później godziny wieczornej, niczym mapa GPCh, zaczął nabierać nowych kolorów. W oczach wielu mrówek pojawiła się iskierka nadziei, że gdy rano się obudzą, znów będzie można walczyć, a radość przepełniała ich serca. Niestety rzeczywistość okazała się trochę bardziej szara i przykra. Wiele mrówek "odpuściło" sobie ów turę GPCh, z racji na to, że przez prawie całą turę, na mapie można było zauważyć jedynie znak "stop" postawiony przy 159 walkach, tylko po to, by przeciwnik mógł "podzielić tort" na wszystkich członków. Metafora ta nie jest przypadkowa, lecz wynika z odpowiedzi jednego z członków zarządu gildii przeciwnika, który na zapytanie 
- Dlaczego nie atakujecie A2T, skoro macie przy nim 5 obozów? - odpowiedział 
- Tylko, że E****** (nazwa ukryta) to taka dziwna gildia. Nikt sam nie obżera się tortem, ale patrzy by dla wszystkich starczyło :P. 
Szkoda tylko, że do stołu nikt nie zaprosił 80 mrówek, które na ów tort patrzyły się przez kilka godzin i czekały, aż zmieni kolor, aby móc go pożreć 4 godziny później, a następnie ostatnie kilka walk (powyżej 150), zlizać niczym bitą śmietanę. Jedno jest jednak pewne - mrówki nie potrzebują 4+ obozów, aby zasiąść do stołu. Wystarczy sam tort, a nawet bez łyżeczki (obozu) go zjedzą. :) Na koniec całej tury, najbardziej pazerną mrówką okazał się być Aring, który zajął pierwsze miejsce w rankingu GPCh - GRATULACJE! (Oby Cię mdliło przez kolejne 2 tygodnie od takiej ilości cukru... )
A pozostałym mrówkom gratulujemy wytrwałości i cierpliwości, bo zostały one wystawione na jedną z największych prób.
 



A teraz tradycyjnie kilka słów przed kolejną turą GPCh.

Kochane Mróweczki! 

    Wszyscy przez ostatnie 2 tygodnie ucierpieliśmy podczas najgorszej tury PCh w dziejach mrowiska. Był to definitywny błąd systemu i tym razem na pewno odbije się to na nas ze zdwojoną siłą. 
Dlatego tym bardziej musimy się zmobilizować w czwartek rano i musi być nas jak najwięcej. Punktualnie o 8:00, a nawet dwie minuty wcześniej. Wszyscy jesteśmy spragnieni walki, wszystkim nam koszary pękają w szwach od nadmiaru armii, dlatego nie pozwólmy się zepchnąć na plażę. 
Nie pozwólmy, aby kolejne dwa tygodnie były podobne do tych ubiegłych! 
Zadbajmy o to wszyscy razem i pokażmy naszą siłę! 
Doskonale wiecie, kto może stanąć po przeciwnej stronie i z jaką siłą uderzy oraz doskonale wiecie, że takich przeciwników może być kilku podczas jednej tury. My musimy być silniejsi i jesteśmy silniejsi! Siła tkwi w liczebności, a nie procentach, dlatego każdy z was jest tak bardzo ważny! 
Rozpocznijmy tę turę ze zdwojoną siłą i zapewnijmy sobie kolejne dwa tygodnie spokojnych walk! Pamiętajcie proszę - jeśli rano nie pokażemy prawdziwej mocy, jeśli rano będzie nas zbyt mało, tego nie da się cofnąć i naprawić. 
Liczymy na każdego z Was! Liczę na Was ja oraz liczą na Was koledzy i koleżanki z gildii. 
Nie zepsujmy tego! 
I nie szukajcie sobie wymówek typu praca, czy sen. W pracy zawsze można iść na 💩 akurat o tej porze, (wystarczy ustawić sobie alarm 2-3 minuty wcześniej), a pospać można każdego dnia trochę dłużej... Ale nie w ten jeden czwartek! Nie po tak nieudanej turze! 
Zadbajmy o to wszyscy razem, żebyśmy przez kolejne 2 tygodnie nie mieli powodów do narzekania! Zadbaj o to sam/a osobiście, żebyś właśnie przez swoją nieobecność rano, nie musiał/a zadowalać się trzema sektorami na plaży przez kolejne 2 tygodnie. 
Pamiętajcie - wasze 5 minut rano, to 11 dni udanych GPCh! Zadbajcie o siebie i o całą gildie! 
Do zobaczenia w czwartek rano.


Autor: Scourviel

sobota, 20 listopada 2021

NIEPRZYSTOSOWANA

  Wieczór był zimny i mokry. Jednak to nie mogło przeszkadzać kobiecie siedzącej w przytulnej kawiarence, tuż pod czerwonym światłem latarni. W tym świetle nie było widać jej bladych policzków i wszystko wydawało się inne. Obserwowała stróżki deszczu spływające po szybie. Przed nią stała szklanka, przez którą prześwitywała bursztynowa, szkocka whisky. Wydawało się, że jeszcze nietknięta. Kobieta zaś paliła fajkę z codziennych myśli i pragnień. Zaciągała się niewidocznym dymem wprowadzającym ją w stan oszołomienia. Trwała w swoim odurzeniu popalając sukcesywnie, bez zastanowienia, bez jakichkolwiek stresów. Ten dym ma zaskakującą świeżość sam w sobie, jest orzeźwiający o poranku i nadający lekkości upalnym popołudniom. Lubiła w nim się zatapiać. Trwać w oczekiwaniu. Chwila taka pozwala na rozwinięcie niewidzialnych skrzydeł i uniesienie ponad codzienność. Najgorsza jest jednak cisza trwająca zbyt długo, tworząca samoistnie pytania bez odpowiedzi.

Była nieprzystosowana. 

Nie nadawała się do życia wśród ludzi i bliższego ich poznania. Nie potrafiła wchodzić w układy, układziki. Nie potrafiła milczeć, bo tak jest wymagane. Hołdowała wolności słowa i tolerancji, jednak ile razy trafiała w szeregi o niby podobnych zapatrywaniach okazywało się, że coś nie działa, coś poszło nie tak. Potrafiła dogadać się z każdym z osobna, z grupą wydawało się to niemożliwe.

Zwykła gra, proste zasady, wszystko jasne, łącznie z wymogami. A za każdym razem, gdy brała szklankę wody, by ugasić pragnienie, czuła piasek w ustach. Wypluć go nie można, a nie przechodzi przez gardło. Czuła się jak dziwadło. Kolejna zmiana miejsca. Oszukuje siebie samą, czy tym razem będzie lepiej?

Drzwi stuknęły, do wnętrza wpadła z hukiem młoda kobieta w jaskrawożółtym płaszczu przeciwdeszczowym, a tuż za nią szczupła młódka, podobna do zmokłej kury, energicznie strzepująca wodę z włosów...

- Uwielbiam taką pogodę! Co dziś palimy?!! :D - krzyknęła na wejściu, a jej twarz rozjaśniał łobuzerski uśmiech. 

Myśli odpłynęły, zapomniane w eksplozji chwili. W mrowisku zaczęło wrzeć...

 

Autor: UziKat



Epica - "Cry for the moon"


Zwyczajny dzień w mrowisku oczami Triste :)

    Pierwsze promienie słoneczne wdarły się do przestronnego pokoju na 16 piętrze ogromnego gildyjnego budynku mieszkalnego, zwanego potocznie "Mrowiskiem", padając na twarz leżącej pięknej kobiety z koralikami na szyj oraz wianuszkiem kwiatów zaplecionym wokół głowy. Triste przebudziła się powoli uświadamiając sobie że jest dość późno a w tym tygodniu spóźniła się już dwukrotnie na spotkanie rady. Wykonała energiczny ruch zmierzający do przejścia do pozycji siedzącej kiedy nagle w jej głowie eksplodowała prawdziwa bomba. Triste złapała się obiema rękami ściskając głowę w oczekiwaniu aż największy ból przeminie po czym na głos złożyła solenną obietnicę: 

- Nigdy więcej nie pije z Mazekeen !

Po czym wstała założyła szlafrok oraz pluszowe papucie i wyszła na korytarz gdzie.... prawie zderzyła się z pędzącym nerwowo mężczyzną o widocznym, znacznym stopniu wkur... . Mężczyzna w czerwonym stroju futbolisty z założonym kaskiem spojrzał tylko w jej kierunku po czym rzucił nie zatrzymując się:
- Część Triste
- Cześć Falcon - czekaj sąsiedzie... mieszkasz obok... . Wiesz może, o której przyszłam wczoraj do mieszkania?
- Po pierwsze... to było dzisiaj .. a po drugie... no cóż, ciężko to było nazwać chodzeniem...
- Dobra, nieważne .. nie chcę nic więcej wiedzieć... .  A coś Ty taki wkurzony.. stało się coś??
- Stało !!! Zauważyłem, że w moim mieście za skarbcem olimpijskim mam jedną wolną i niezagospodarowaną kratkę!! Rozumiesz?!! Tyle lat budowania sobie opinii i wszystko wisi na włosku! Słuchaj, masz tu Triste czek na 1000 Pr i zapomnij o tym co Ci mówiłem.... i broń Boże nie mów Aringowi! - ten by się dopiero ze mnie naigrywał... . Muszę lecieć - cześć!
Po czym odszedł szybkim krokiem mówiąc coś pod nosem do siebie.
Triste przetarła oczy, po czym cicho powiedziała sama do siebie...
- Co tu się wyrabia.... Ciekawe, czy spotkam dziś kogoś normalnego...
Po czym, żwawszym już nieco krokiem, ruszyła do Centrum Dowodzenia. W połowie drogi napotkała eleganckiego mężczyznę pod stylowym, zielonym krawatem..
- Siema Reczek, widziałeś może Grażynkę?
- Cześć Triste, tak, jest w sali konferencyjnej i rozmawia z dziennikarzami...
- Co robi ??!! Dżizys lecę tam szybko. Trzeba ją stamtąd zabrać!
Wchodząc do przestronnej sali konferencyjnej zobaczyła siedzącą przy ogromnym stole kobietę w średnim wieku, którą otaczała aura ciepła. W oczy rzucał się piękny fioletowy wianek na głowie. Na wprost kobiety siedział tłum dziennikarzy, którzy co chwilę zadawali pytania..
- Czy nie uważa Pani, że stawianie kilkunastu obozów w ostatnim dniu GPCh nie jest zwykłą rozrzutnością ?
- Drogi Panie w odpowiedzi zacytuje klasyka.... te obozy im się po prostu należały !!
Triste podbiegła szybko do siedzącej kobiety...
- Chodź Grazia... zostaw te hieny... mamy pilną naradę... .
Po czym obie, szybkim krokiem wyszły z sali, a następnie windą wjechały na najwyższy poziom budynku, gdzie w sali przy okrągłym stole czekała część zarządu gildii. Przybyłe kobiety zostały powitane przez ubranego w ciepłą kurtkę z kołnierzykiem i jakieś dziwaczne okulary mężczyznę.
- Witaj szefowo, cześć Triste.
- Cześć Max, możesz powiedzieć po jaką cholerę ściągasz nas o tak nie ludzkiej porze? Co może być, aż tak ważnego, że musimy spotykać się o 7-mej rano? - zapytała Triste
- O i to jest najbardziej zajebiaszcze pytanie dzisiejszego poranka! - rzekł siedzący obok Pablop, po czym głośno zachichotał, a następnie donośnie beknął.
- Jak wy chcecie przeprowadzać jakąś naradę skoro Pablop ma jeszcze ze 3 promile...? - powiedziała Triste
- Spokojnie, Spooookojnie... jakby to powiedzieć... mam jeszcze trochę oporu, hihihi.
- Dobra! - powiedział Max - Niech ktoś obudzi Scurviela i możemy zaczynać... .
Siedzącemu obok Aringowi nie trzeba było dwa razy powtarzać i zamaszystym ruchem zdzielił Scu w tył głowy, ten zerwał się na równe nogi, gotowy do bójki... jednak widząc znajome twarze uspokoił się i rzekł zrezygnowanym głosem:
- Aring gamoniu .. wiesz jaki miałem piękny sen...
- Co Ci się śniło?
- Ech dużo by gadać... hotel Gołębiewski... ja... Klaudia, Ela, Mar.... A zresztą, gówno Cię to interesuje!! Na drugi raz nie waż się mnie budzić!! Max streszczaj się, bo chcę znowu wrócić do mojego snu!
- Otóż to ! - rzekł Max...- zebrałem Was tutaj, bo mamy nową obiecującą kandydatkę do gildii...
Po czym podał zarządowi nick kandydatki... Ci pochylili się nad swoimi Iphonami, by po kilku sekundach, w pełnej niedowierzania ciszy patrzeć dziwnie na Maxa...
- No co jest? Co tak patrzycie? - rzekł Max.
Po dłuższej chwili milczenia odezwał się Humi tamując swoją wściekłość
- Czy ja dobrze wszystko rozumiem??!! Odrywasz mnie od pysznej jajecznicy na dobrze wysmażonym boczusiu... żeby mi pokazać kandydatkę, która jest w Żelazie?!!!!
- O kurna, nie spojrzałem... przepraszam.
Sala zaczynała się opróżniać, gdy do Pablopa podeszła Triste.
- Słuchaj Pablop, mógłbyś mnie odprowadzić do mieszkania?
- Ha! Wiedziałem że coś jest na rzeczy!! Widziałem, że jakoś tak na mnie patrzysz... może pójdziemy za rękę?
- Yyy, no nie do końca zrozumiałeś... Chodzi mi o to, żebyś szedł parę metrów przede mną i ostrzegł w porę, jeśli zobaczysz Maze z jakąś butelką wina, ok?
- Ech.... ok, ok.
Po czym ruszył przed siebie mamrocząc pod nosem...
- Kiedyś mi się to nie przytrafiało...starzeje się człowiek...

The End :)


Autor: Pablop




czwartek, 18 listopada 2021

Szefowa czy Królowa?

 Witam wszystkich bardzo serdecznie.

Dziś pierwsza, ale nieostatnia rozmowa z serii - "Kto w Mrowisku piszczy?"







A na początek Ona... Znana każdej z mrówek, przez większość bardziej lub mniej lubiana - Graza.inka


Scourviel: Cześć Grażka. No właśnie. Jak sam tytuł wskazuje, czujesz się w Poganiaczach Mrówek Szefową, czy bardziej Królową Mrowiska?

Graza.inka: Szefową, Królową to takie nominalne. W gildii jest obecnie wiele osób przewyższających mnie doświadczeniem, rozwojem miasta, czy ilością walk. Więc o czym tu mówić? Ja jestem po prostu bardzo przywiązania do tej gildii i lubię ludzi z którymi gram, dlatego staram się żeby Mrowisko było gildią przyjazną dla wszystkich graczy.

S: Wiele osób na pewno zastanawia się, jaka jest Twoja historia w FoE, oraz jak trafiłaś do Mrowiska. Może uchylisz nam rąbka tajemnicy?

G: Wcześniej trochę grałam w Farmeramę, ale że była czasochłonna bardzo i ciągle coś tam szwankowało. Dzieci małe, zostawiłam to myśląc, że nie mam czasu na tak mało konstruktywne zajęcie. Po kilku latach robiąc coś na kompie zobaczyłam zachęcającą reklamę FOE. Pomyślałam, zobaczę jak to wygląda tylko, tak z czystej ciekawości. No i zobaczyłam. Zaczęłam w jakieś peryferyjnej gildii, której nazwy już nie pamiętam. Nie wiem nawet, czy rozmawiałam tam z ludźmi. Grałam na wyczucie, bo nie miałam zamiaru zagłębiać się w jakieś instrukcje. Szkoda czasu, bo przecież i tak zaraz to zostawię - myślałam. Ile błędów popełniałam to aż włos się na głowie jeży. Wszystkie diamenty, które na początek dostałam wydałam na Wyprawy (Ach, te czasy kiedy 2 poziom był nie do przeskoczenia!), bo oczywiście nie przyszło mi do głowy, żeby po Tawernie się dobrze rozejrzeć, zamiast zajmować się tylko jej umeblowaniem. Dopiero podczas pogaduszki z jakimś przypadkowo poznanym osobnikiem dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak dodatkowa szansa. Uzbierałam w końcu 500k pr rozwoju miasta i dumna z takiego dorobku ruszyłam na podbój świata. Jako realnie patrząca dziewczyna nie rozglądałam się za jakimiś topami (chociaż one wtedy takie topowe jeszcze nie były) tylko za czymś przystępnym moim umiejętnościom. Spodobała mi się nazwa "Poganiacze Mrówek". Pomyślałam sobie jacyś ludzie z fantazją i nie stawiają wielkich wymagań. Stworzyli ją ludzie którzy mieli dosyć użerania się w topach i chcieli mieć gildię bez zobowiązań. Ale moja prawdziwa kariera w Mrówkach zaczęła się od współpracy z Beertem. Chyba zauważył, że lubię się wtrącać do wszystkiego. I to od niego dostałam koronę i uprawnienia.

S: A jak się czujesz jako naczelna mrówka? Czy jest to łatwe zadanie?

G: Ja wiem, czy naczelna??? Przecież nie tylko ja noszę koronę. Chętnie dzielę się władzą. Aring twierdzi, że nawet za chętnie... O wszystkim decydujemy zespołowo.

S: W jaki sposób, w takim razie, dajesz sobie radę pogodzić życie realne z wirtualnym?

G: Jest trochę hardkorowo! Mój laptop jest na okrągło włączony i dopadam go w wolnej chwili. Nie dosypiam, nie oglądam telewizji, czasami tylko coś z Netflixa, a moje ulubione książki zamieniłam na audiobooki słuchane podczas domowych zajęć. Moja rodzina ma dla mnie dużo wyrozumiałości. :)

S: W mrowisku 25% stanowią kobiety, czy uważasz, że górują one nad męską załogą?

G: Kobiety stanowią bardzo mocny trzon gildii, ale bez naszych mężczyzn może byłybyśmy jak statek we mgle. Oni biorą na swoje bary lwią część obowiązków.

S: Muszę również zapytać o twój "urlop" od Poganiaczy Mrówek. Trwał on zaledwie 7 dni i wróciłaś, jak tylko pojawiła się taka możliwość. Ale dlaczego odeszłaś? Co takiego się wydarzyło, że postanowiłaś to zrobić?

G: Długo zmagałam się sama z obowiązkami w gildii i bardzo cenię każdego gracza, który je dzieli obecnie ze mną. Konfliktowa sytuacja, agresywny atak ze strony jednego z członków zarządu, mój porywczy charakter, ale przede wszystkim czyjeś słowa, na dźwięk których zawsze moje oczy zasnuwa czerwona mgła - "Rezygnuję z udziału w Zarządzie" - spowodowały, że bez chwili namysłu nacisnęłam przycisk Vaina lądując poza gildią.

S: Przycisk Vaina?

G: W Mrówkach czerwony przycisk służący do opuszczania gildii zyskał miano przycisku Vaina odkąd jeden z naszych kolegów nacisnął go chcąc usunąć dowcipny opis swojej osoby przy Wykazie Członków i nie zdając sobie sprawy, że tym sposobem usuwa się z szeregów gildii.

S: Dziękuję bardzo za wyczerpujące odpowiedzi. Naprawdę z ogromną przyjemnością zadawałem te pytania.



Autor: Scourviel



Wywiad z szefem Żelaznego Legionu

  

Gościem pierwszego wywiadu w nowopowstałym blogu gildii Poganiacze Mrówek jest nie kto inny tylko jeden z szefów dominującej w ostatnich czasach gildii na świecie B - czyli Żelaznego Legionu:


 YAUR

Pablop: Witaj Yaur... Najpierw dość standardowo - W jaki sposób zacząłeś swoją przygodę z FOE, jak wyglądała po krótce droga do miejsca, w którym się aktualnie znajdujesz, czyli założyciela gildii top1 na świecie B?

- Yaur: Początek gry w moim przypadku był bardzo typowy, kolega pokazał mi grę na początku 2012. Mi się spodobała, on przestał grać po 2 latach, a ja wciąż jestem tutaj :D Najpierw pół roku zmarnowałem w jakiejś malutkiej gildii z sąsiedztwa, potem zaaplikowałem do Zwartych Szeregów (wtedy około 8 miejsca na świecie) i tam przeszedłem właściwie wszystkie funkcje w gildii, aż do rozpadu. Potem 2 odłamy ZS stworzyły Żelazny Legion i tak się budujemy od tego czasu :)

P: Ostatnimi czasy Żelazny Legion na jakiś czas spadł z pierwszego miejsca. Czy w związku z tym było u Was jakoś nerwowo? Czy raczej wiedzieliście, że to sytuacja przejściowa i wszystko za chwilę wróci do dawnego porządku?

Y: Na szczęście nie był to pierwszy raz, kiedy spadliśmy z top1, więc starzy wyjadacze wiedzieli co robić i jak się do tego nastawiać. A że jest nas wciąż całkiem sporo, to i nowym szybko można było wyjaśnić co i jak :) Dlatego muszę powiedzieć, że jestem bardzo dumny, bo zareagowaliśmy prawie rutynowo, bez większych wybojów.

P: Zapewne widziałeś już nową mapę na GPC testowaną obecnie na Becie - Co o tym sądzisz? Zmiana na plus, czy raczej przesadne kombinowanie?

Y: Czytałem trochę o zmianach, ale dopóki nie przejdziemy przez min 1 edycję nowej mapy, to ciężko mi oceniać. Chciałbym powiedzieć, że niepotrzebne i przesadne kombinowanie, ale znam siebie i wiem, że z natury jestem niechętny zmianom :) Na plus na pewno lepsze logi akcji gildii, bo przez brak większości danych Pola miały wielki potencjał do niesnasek, spin i podejrzeń zarówno wewnątrz gildii jak i między gildiami

P: Czym dla Ciebie jest FOE ? Jeszcze przyjemnością, czy może już nałogiem?

Y: Nałogiem to mogła być wcześniej, teraz gram zdecydowanie mniej niż w najlepszych latach. Staram się jak mogę, żeby była przyjemnością, ale jestem tutaj praktycznie codziennie, więc do jakiegoś stopnia weszło mi to w krew. Ale, czy nałóg nie może dawać przyjemności? :D

P: Zabawmy się w hipotezy - Gdybyś nie mógł grać dalej w Żelaznym, przy założeniu że nie kończysz gry, to jaką gildię byś wybrał? I dlaczego?

Y: Przyznam, że sam czasem o tym myślę. To dobry test na to, jakie gildie cenimy wysoko i które są na fali wznoszącej. Nie byłaby to na pewno jakaś duża, ale też i nie stara gildia na serwerze. W takiej pewnie bardziej bym szkodził niż pomagał, nie wspominając o moim poczuciu komfortu. Prawdopodobnie wybrałbym jedną z mniejszych, szybko rozwijających się gildii, gdzie mam dobrych przyjaciół, ale też mógłbym coś pomóc ze swojego doświadczenia. Alternatywą tej hipotezy jest kompletne obrzeże serwera, a więc jakaś gildia skupiająca praktycznie tylko nowych graczy, gdzie mógłbym grać na totalnym luzie, a przyjemność czerpać z pomagania nowym, w końcu każdy z nas był kiedyś kompletnie zielony :).

P: Hipotezy ciąg dalszy - Wyobraź sobie, że dostajesz możliwość dokonania jednej jedynej zmiany/modyfikacji na FOE - Co byś zmienił? Co Cię najbardziej wkurza?

Y: Trochę tego jest, ale jeśli miałaby to być tylko jedna rzecz, to chciałbym zmienić coś sporego. A więc, zreformowałbym support. Zapewnił im wynagrodzenie tak, żeby mogli skupić się na tym jako na pracy, a wtedy mógłbym realnie wymagać od nich zapewniania wsparcia graczom, bo to przecież gracze są w tym wszystkim najważniejsi. Obecnie udzielane odpowiedzi wydają się nie mieć klucza, tak jakby wszystko zależało kto odpowie na nasze zapytanie. Ale kompletnie się tym ludziom nie dziwię, robią to w wolnym czasie, jako wolontariusze. Dobrze, że mamy chociaż to :)

P: tak poza FOE... skończy się wreszcie ten Covid, czy nie?

Y: Znowu wróżenie z fusów, ale jakbyś przystawił mi do głowy pistolet to powiedziałbym, że nie. Że raczej będziemy musieli się jakoś nauczyć z nim żyć i funkcjonować. Nie wyciągamy wniosków i nie rozwiązujemy przyczyn tej sytuacji jako gatunek, więc nawet jeśli pozbylibyśmy się jakoś tego konkretnego (co i tak jest jakimś niewyobrażalnie trudnym zadaniem, biorąc pod uwagę zasięg wirusa), to pewnie niedługo potem mielibyśmy nowego. Tutaj nie mam za dużo optymizmu :)

P: dzięki za wywiad ! :)

Y: Dziękuję bardzo :D


Autor: Pablop





piątek, 12 listopada 2021

Moje Mrowisko

   Opowiem Wam o miejscu na tyle czarownym i niesamowitym, że w mig rozbudziło mą uśpioną wenę twórczą. 
 Miejscu, do którego chcesz wracać po całym dniu zmęczenia, które pozwoli ci odłożyć walki, troski, powodzenia i niepowodzenia dnia codziennego. 
Miejscu, które cię oczaruje, rozbawi, zaskoczy niecodziennością i utuli do snu... 
Miejsce to można porównać do Narni, trafiasz tam przez ciemną szafę, gdy próbujesz się w niej schować. I wcale nie marzniesz na napotkanej bieli śniegu. Ten szybko topnieje ukazując zieleń i driady budzące dreszczyk emocji, śmiejące się wśród tańców wokół roziskrzonego ogniska. Gdy usiądziesz przy ognisku dojrzysz Fauna wskrzeszającego to rozbawienie, a wokół Centaury uczestniczące w zabawie, a jednak groźne i gotowe do walki. 
Zasiadłam tam z dziwną lekkością na sercu, rozpoznałam wiele znajomych i przyjaznych mi twarzy. Mogłam zaciągać się świeżością otaczającego mnie powietrza, ciepłem ogniska, muzyką rozbrzmiewającą w mych uszach i będącą zapowiedzią dobrej zabawy. Myśli nie musiały być czujne, mogłam zajadać soczyste winogrona i popijać czerwone wino podane do pachnącego mięsiwa. 
W jeden wieczór zapomniałam o tym co było i o czym nie chciałam wcale myśleć. 
W jeden wieczór poczułam, że trafiłam do domu, z którego nikt cię nie wyrzuci i nie powie, że jesteś niepotrzebna. 
W tej jednej chwili, po raz pierwszy, nie czułam wątpliwości i rozczarowania codziennością. 
W takim miejscu nie ma znaczenia, czy jesteś królową nocy, czy sprzątasz po uczcie. Gdy zamykają Ci się powieki myślisz - mogę być tu mrówką robotnicą, choć wokół widzisz wiele królowych mrowiska. 

Najważniejsze, że czujesz się wolna.


Autor: UziKat




"Danae" - Gustav Klimt

My tu ZaChrzan mamy! - Kącik poetycki Ant

Poetycka Uwodzicielka :   Hej Mroweczki ukochane Wprowadzamy małą zmianę Będą nicki opisane I dla śmiechu i postrachu Niech wszyscy wiedzą ż...